Podłączenie telefonu do monitora to rozwiązanie, które może przydać się w wielu mniej i bardziej oczywistych sytuacjach. W praktyce bowiem telefon staje się obecnie wielozadaniowym urządzeniem, które pozwala z powodzeniem przeglądać strony internetowe, oglądać filmy czy wykonywać wiele obowiązków związanych z pracą. Niemniej jednak robienie tego wszystkiego na małym ekranie Łatwo w ten sposób o spore koszty – rozwiązaniem jest zablokowanie karty SIM tak, by np. złodziej nie mógł korzystać z telefonu na rachunek osoby poszkodowanej. Do blokady wystarczy kontakt z operatorem pod infolinią: Orange – *100 lub 510 100 100. T-Mobile – 602 900 000. Plus – 2601 lub 601 102 601. Play – *500 lub 790 500 500. otwieramy aplikację Telefon. wpisujemy kod *#21#. potwierdzamy naciskając przycisk połączenia (zieloną słuchawkę) Po tej czynności na ekranie zobaczymy komunikat, który poinformuje nas o statusie funkcji przekierowywania połączeń głosowych, danych, faksów, SMS, synchronizacji czy danych pakietowych. Jeśli w każdej pozycji Pasywne Dual SIM – tylko jedna karta jest aktywna, a użytkownik może ręcznie przełączać się pomiędzy kartą #1 i kartą #2. Obecnie rzadko spotykane rozwiązanie. W niektórych telefonach (głównie Samsung) można również spotkać się z czwartym trybem – Smart Dual SIM. Jest to coś pomiędzy opcją aktywną a Standby. Istnieje kilka sposobów jak sprawdzić, czy telefon jest zhakowany. Przede wszystkim warto znać kody na podsłuch. Istnieją dwa kody: *#21#. *#62#. Po ich wpisaniu, można od razu dowiedzieć się, czy nasze połączenia są przekazywane na inne numery. Jeżeli tak, to bardzo możliwe, że mamy założony podsłuch, zwłaszcza jeśli nigdy Pobierz aplikację Airalo, aby kupować, doładowywać karty eSIM i zarządzać nimi zawsze i wszędzie! Aby dowiedzieć się, czy Twój telefon obsługuje karty eSIM, znajdź swój numer IMEI w ustawieniach, aby dowiedzieć się, czy telefon jest odblokowany przez operatora i zgodny z cyfrowymi kartami SIM. . Pownień mieć obrońcę już przy pierwszej czynności w sądzie po umieszczeniu w wniskować o zmianę obrońcy z urzędu. Można ,a nawet trzeba nawiązywać kontakt z adwokatem. CYTATArt. 30. § 1. W postępowaniu w sprawie nieletniego stronami są:1) nieletni,2) rodzice lub opiekun nieletniego,3) prokurator.§ 2. Przepisy niniejszej ustawy dotyczące opiekuna stosuje się odpowiednio do osób, pod których stałą pieczą nieletni faktycznie pozostaje.§ 3. Sędzia lub inny organ prowadzący postępowanie może odmówić nieletniemu przeglądania akt i sporządzania odpisów, jeżeli przemawiają za tym względy wychowawcze.§ 4. Sąd rodzinny może dopuścić przedstawiciela organizacji społecznej do udziału w postępowaniu w charakterze przedstawiciela społecznego. Wykaz tych organizacji ustala Minister Sprawiedliwości w drodze rozporządzenia.§ 5. (4) Na rozprawę lub posiedzenie sąd może wezwać także kuratora, przedstawiciela schroniska dla nieletnich, zakładu poprawczego, zakładu wychowawczego albo placówki opiekuńczo-wychowawczej lub zakładu społecznego służby zdrowia albo zakładu pomocy społecznej, w którym nieletni przebywa, a ponadto również inne osoby, w szczególności przedstawiciela szkoły, do której nieletni uczęszcza, zakład pracy, w którym jest zatrudniony, lub organizacji społecznej, do której należy; w sprawach o czyn karalny jako przestępstwo skarbowe, można wezwać także przedstawiciela właściwego organu finansowego, określonego w ustawie karnej skarbowej. zapytał(a) o 07:46 Jak wygląda życie w poprawczaku i w psychiatryku? Co się dokładnie robi, kiedy się to robi, co można, czego nie można, czy jest internet, telefony, papierosy, no. Jeśli nie wiesz obu, odpowiedz na jedno chociaż. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 12:01: Byłam jedynie na oddziale psychiatrycznym dla młodzieży, więc napiszę na ten się robi?U nas wyglądało to tak: godz. 8:00 - pobudka, potem śniadanie, później osoby z gimnazjum i podstawówki idą do szkoły przyszpitalnej. Osoby ze szkół ponadgimnazjalnych mogły chodzić do tej szkoły z nudów, ale nie musiały - mogły zostać na oddziale. Później o godz. 13:30 był obiad, po obiedzie niektórzy wracali na godzinę na lekcje. Ok. 15:00 przychodzili tak zwani wychowawcy, którzy wychodzili z nami na spacer (oczywiście szedł ten kto chciał i kto mógł). O 17:30 była kolacja, po kolacji można było oglądać filmy na świetlicy albo zostać w swoich pokojach. O 20:00 zaczynała się cisza nocna. Ogólnie na cały dzień pokoje były zamykane, aż do kolacji. Łazienki tak samo - otwierane tylko na można, czego nie można... No to tak. Nie można mieć ze sobą żadnych ostrych przedmiotów - maszynki do depilacji, nożyczek, agrafek itp. Wszystko pielęgniarka zabierała do dyżurki i czasem ewentualnie wydawała w razie potrzeby, ale trzeba było danego przedmiotu używać pod ścisłą jej kontrolą. Internetu nie ma, telefon zabierają, papierosy również. Nawet paski do spodni zabierają. W każdym pokoju są kamery, więc jesteś pod stałą obserwacją. Jeśli ktoś zachowuje się nie tak, jak trzeba, dostaje zastrzyk uspokajający bądź zapinają go w pasy (przywiązują do łóżka), nieraz nawet na całą noc. Ewentualnie trafia do izolatki na parę dni - zamkniętego pokoju, z którego nie może tam jeszcze... Raz - dwa razy w tygodniu masz terapię z przydzielonym ci psychologiem i rozmowę z lekarzem prowadzącym. Czepiają się wszystkiego, i w każdym twoim zachowaniu doszukują się objawów chorobowych. Przynajmniej z mojego punktu widzenia tak to masz jeszcze jakieś pytania, to pisz. Pozdrawiam. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 08:26 Hm... nie gdy tak nie byłam, ani nikt mi znajomy. W poprawczaku można mieć raczej telefony i internet, papierosów nie. Zadają ci sporo pytań. Nie jest tam przyjemnie. W psychiatryku zależy na jakim jesteś oddziele i z czym masz dokładnie problemy. Przede wszystkim faszerują cię lekami, często stosują przemoc byś się uspokoił. W większości przypadków opieka tam jest okropna. Papierosów też nie możesz mieć, telefon raczej tak, za to internet nawet nie wiem, obstawiałabym że to zależy od psychiatryku. Wszytko co napisałam wiem z tego co się naczytałam. blog Th odpowiedział(a) o 16:18 hmm nigdy tam nie byłam ale zaciekawiłaś mnie trochę tym pytaniem... mi się wydaje że są jakieś strasznie sztywne reguły, jesteś stale pilnowana, wszystko o tej samej porze np śniadanie, obiad i kolacja... co do neta to chyba jest ale w jakiejś specjalnej świetlicy czy gdzieś, telefon to nie mam pojęcia chyba nie raczej nie można mieć a papierosy tym bardziej nie można w psychiatryku, możesz robić co chcesz, grać w gry planszowe, grać na instrumentach, oglądać tv (nie zawsze), nie ma internetu, chyba że dostanicha pozwolenie na laptopa, telefony kontrolowane, czyli derektor/ordynator słyszy o czym gadacie, terapia grópowa 2 godziny potem terapia indywidualna tyle ile potrzebujesz tyle mówisz, leki, drzemka... napiszę ci zresztą podzieł dnia w zajęcia czas wolny (początek terapia drugie śniadanie terapia zjęcia twórcze (instrumenty, malowanie, pisanie) (koniec odwiedzin) czas wolny (gry) powrót do swoich pokoi (gaszenie świateł i zamykanie sal ok 22)nie wiem czy nadal tak jest to jest rozkład dnia z przed 2 lat nigdy nie byłam w poprawczaku ani w psychiatryku ale mój wujek był w psychiatryku jest tak że podłanczają cię do prądu faszerują lekami biją żebyś się uspokoił natomiast życie w poprawczak ciągłe pytania ! chyba tak blocked odpowiedział(a) o 14:07 Poprawczak nic przyjemnego popuka 7 lekcje 14-15 najgorsze co czas wolny musisz uważać co, gdzie, przy kim mówisz żeby nie było wykorzystane przeciwko tobie fakt strażnik chodzi ale nie dopilnuje jak cię dorwą lepiej nie mówić za co się trafia uznają że jesteś lepszy a ten co był górą cię przemodeluję że jedyną deska ratunku będzie chirurg plastyczny najgorsze są ostatni godziny to jest nie cały dzień z poprawczaka o zaostrzonym rygorze (to było najgorsze 6 miesięcy mojego życia) hejka , zależy gdzie byłam w starogardzie gdańskim i szczecinie hm co mogę powiedzieć jutro jade do świecia w szczecinie jets o niebo lepiej niż w starogardzie a to dlatego że jest na pewno mniejsza dawka leków i się nikt nad nikim nie znęca nie ma jakiś strasznie chorych ludzi w szczecinie , typowo samokaleczeia próby samobójcze zaburzenia itp., oczywiście są wyjątki ale nie ma się czego bać chcą tam pomóc ale szczerze stałam się tam jeszcze gorsza niż jak w ogóle nigdzie nie byłam , lecz w szczecinie jest minus BARDZO MAŁO TERAPI gdyby nie to by było całkiem okej chociaż jak przyjęłam 1 raz lek o nazwie chloroprotixen to po godzinie leżenia jak wstałam zemdlałam no ale dają leki ponieważ chcą wyciszyć nas .. trochę traktowanie jak zwierząt (nawet gorzej ) no co dalej nic co napisałeś u góry nie można mieć chyba że jest to bardziej klinika niż szpital to wtedy tak , nie radze iść do Starogardu są tam straszne warunki , posiłki są nieco lepsze ale warunki tak jak pisałam okropne.. terapia jest tam bardzo fajna , bardzo fajni psycholodzy i terapeuci lecz lekarze już są też straszni.. (marek kobus i Aleksander labadziński) niektóre pielęgniarki są całkiem przyjemne ale reszta to okropność jest tam teraz rozpatrywana sprawa przez sąd mianowicie o znęcanie się nad pacjentami , jak wyszłam z teg szpitala to cały czas spałam byłam bardzo otumaniona , dają tam lek na alergie bo jest tańszy, żałosne no ale nie ważńe było z drugiej storny tam lepiej bo terapia lepsze posiłki czasem grill jakaś siatkówka na dworze , zawody , w szczecinie można było sobie pomarzyć o takim czymś , były tylko spacery ,, ale leki makabra.. jak wyszłam ze szpitala od razu na drugi dzień poszłam do psychiatry aby dał mi słabsze leki , Chyba to tyle orientuje się że w Toruniu jest fajny szpital już taki na prawde dobry ale jest od 16 - 18 pozdrawiam :) a i przepraszam za błędy ! ⓜⓐⓡⓣⓨⓝⓐ odpowiedział(a) o 08:03 Mój kolega był w poprawczaku . (Ma 12 lat, a poprawczak jest od 15. ) Nigdzie go nie widuje, dawno na nk i facebooku nie był . ;D Uważasz, że ktoś się myli? lub Rocznie kilkadziesiąt nastolatek z poprawczaków i innych placówek resocjalizacyjnych rodzi dzieci. Często są im one odbierane do domów dziecka albo do adopcji. Dziewczyn nikt o zdanie nie pyta, jakby nie miały prawa do macierzyństwa. Klaudia była kompletnie nieprzygotowana na to, co się ma stać. 17-latka do końca była przekonana, że córeczka zostanie z nią. O tym, że trafi do rodziny zastępczej, dowiedziała się zaraz po porodzie. Została z piersiami pełnymi mleka, zrozpaczona, przerażona. Nie rozumiała, co się dzieje. Nikt jej o nic nie pytał ani niczego nie tłumaczył. Takim dziewczynom jak Klaudia w szpitalach często zakazują karmić piersią, żeby się nie przywiązywały, bo wszyscy oprócz nich już wiedzą, że dziecko będzie odebrane. – Problem dotyczy 60–80 dziewcząt rocznie. Zachodzą w ciążę na przepustkach, urlopach, podczas ucieczek albo zostają skierowane do placówki już jako nieletnie matki. Skala zjawiska nie jest bardzo duża, więc system traktuje je jak rzadką chorobę; nie dostrzega – mówi Agnieszka Sikora, była reporterka telewizyjna, która po nakręceniu cyklu dokumentalnego „Dziewczęta z Falenicy” zaangażowała się w pomoc opuszczającym placówki resocjalizacyjne i założyła fundację Po Drugie. – To jest kilkadziesiąt tragedii rocznie. Nikogo nie obchodzi, że rozdzielanie matek z nowo narodzonymi dziećmi to po prostu barbarzyństwo. Zamiast dać im szansę i wsparcie, system je skreśla. Bo przecież chodzi o złe dziewczyny; trudne, zdemoralizowane, agresywne. Według Romualda Sadowskiego – który od 23 lat pełni funkcję dyrektora Schroniska dla Nieletnich i Zakładu Poprawczego w Warszawie-Falenicy – coraz bardziej agresywne. Kiedyś 70–80 proc. dziewczyn trafiało do jego placówki za kradzieże. Dziś w 80 proc. chodzi o przestępstwa agresywne: rozboje, pobicia, ciężkie uszkodzenie ciała, wymuszenia, współudział w zabójstwie, a nawet brutalne gwałty. – Ale warto sobie uświadomić, skąd to się w nich bierze. Wychowywały się w najgorszej patologii. Były bite, maltretowane, często wykorzystywane seksualnie. Od małego czuły się niechciane, niekochane, odrzucone – opowiada. – Starały się to zepchnąć do podświadomości, ale to okaleczenie psychiczne w nich tkwi. Często płaczą, krzyczą przez sen. Jest w nich zaborcza potrzeba miłości. Dla wielu z nich nastoletnie macierzyństwo mogłoby być szansą na resocjalizację. 35 proc. wychowawców ankietowanych przez fundację Po Drugie zgadza się z Sadowskim. W nieplanowanej ciąży i macierzyństwie swoich podopiecznych widzą nowe szanse resocjalizacyjne, bo to oznacza powód, żeby zawalczyć o swoje życie. Włącza się im opiekuńczość, troskliwość, wyciszają się. Ale bez wsparcia nie dadzą rady. Jej portret Sylwetki nastoletnich matek z poprawczaka mają wiele rysów wspólnych. Większość tych dziewczyn wychowywała się w zapuszczonych, patologicznych domach, gdzie wszędzie walały się butelki po wódce i przewijały tabuny pijanych wujków i cioć. Tata pił i bił, chyba że akurat przebywał w więzieniu. Często piła też mama, a nawet babcia i dziadek. Przemoc to było codzienne doświadczenie. Pytane o najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa, opowiadają na przykład o dniu, gdy tata obiecał kupić popcorn i naprawdę kupił. Nikt się tymi dziewczynami specjalnie nie przejmował, miały sobie radzić i nie przeszkadzać. Nie wiedziały, co to jest uczuciowa pewność i stabilizacja. Kłopoty w szkole zaczynały się bardzo szybko. Pierwsze wagary zazwyczaj w wieku 9–10 lat, wkrótce potem pierwszy papieros, pierwszy alkohol w wieku lat 12, ale bywa, że wcześniej. I złe towarzystwo, które wciąga, bo to dzieciaki z podobnych domów, z podobnymi problemami, a więc pierwsze środowisko, w którym poczuły, że ktoś je rozumie. A potem idzie już błyskawicznie: pierwsze kradzieże i rozboje, bo skądś trzeba wziąć na fajki i wódkę; pierwsze bójki, bo jakoś trzeba rozładować nagromadzoną latami, tłumioną agresję. „Może życie nie miało już dla mnie w ogóle sensu. Zaczęłam zaczepiać przypadkowe osoby i wraz z rówieśnikami okradać, robić włamania. Zaczęłam również lać po mordach. Nic mnie nie interesowało oprócz moich znajomych” – to wspomnienie 18-letniej Agaty. No i pierwszy seks, bo rozładować trzeba też tę zaborczą potrzebę miłości. – Z jednej strony to grupa skłonna do zachowań ryzykownych, a z drugiej rozpaczliwie poszukująca bliskości. To jest mieszanka wybuchowa – mówi Agnieszka Sikora. – Potrafią zakochać się w 10 minut, bo chłopak ma fajną bluzę czy tatuaże. Chłopak jest zazwyczaj starszy, więc wydaje się odpowiedzialny. Imponuje jej, jest królem osiedla. Mówi rzeczy, których dziewczyna nigdy wcześniej nie słyszała, że jest ładna i fajna. I chce dowodu miłości. Przekonuje, żeby się nie bała, bo 14-latki przecież nie zachodzą w ciążę, więc się nie boi. A jeśli mimo wszystko się ociąga, chłopak bierze dowód miłości siłą. – Nawet jeśli to klasyczny gwałt, te dziewczyny nie za bardzo wiedzą, co to znaczy, bo w ich środowisku przemoc wobec kobiet jest normą – opowiada Romuald Sadowski. W większości przypadków ciąża to wpadka. Ale zdarzają się też dziewczyny, które specjalnie starają się zajść, bo to szansa na przedterminowe zwolnienie z placówki. A co z dzieckiem? Mówią sobie, że jakoś to będzie; ludzie przecież mają dzieci i jakoś sobie radzą. Są i takie, które zachodzą w ciążę, bo strasznie chcą mieć „coś” do kochania. Fundacja Po Drugie realizuje w placówkach program związany ze świadomym rodzicielstwem. Jego częścią była trzydniowa opieka nad lalką fantomem, którą trzeba karmić, myć, przewijać, usypiać. – Większość dziewczyn po takim doświadczeniu twierdzi, że nie są jeszcze gotowe na dziecko, ale są i takie, które nie chcą oddać lalki, bo się przywiązały – opowiada Agnieszka Sikora. Zawieszone macierzyństwo W dwóch kobiecych zakładach karnych w Polsce stworzono specjalne oddziały, w których skazane mogą przebywać ze swoimi nowo narodzonymi dziećmi. Po to by w tym kluczowym dla rozwoju okresie mogły nawiązać z nimi bliską relację; by nie powtórzyło się błędne koło patologii i odrzucenia. W placówkach resocjalizacyjnych dla nieletnich takiej możliwości nie ma. Gdy dziewczyna z poprawczaka zachodzi w ciążę, sąd rodzinny albo decyduje o umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej, adopcyjnej lub domu dziecka, albo zostaje ona przedterminowo zwolniona. W pierwszym przypadku to dramat rozłąki. Andżelika urodziła, mając 16 lat. Sąd rodzinny spytał, co wybiera dla synka: dom dziecka, rodzinę zastępczą czy adopcję? Była z tą decyzją zupełnie sama. Domy dziecka i rodziny zastępcze znała z własnego, niedobrego, doświadczenia. Pomyślała, że o adopcję starają się ludzie, którzy nie mogą mieć dzieci, a bardzo tego chcą, więc jest szansa, że naprawdę pokochają jej synka. Ona nazwała go Dawid. Nie wie, jak się dziś nazywa, jak wygląda, gdzie jest. Oddając synka, do jego rzeczy dołączyła list, w którym pisze, że bardzo go kocha i tłumaczy, dlaczego nie mogli zostać razem. Nieletnia matka nie ma praw rodzicielskich i może je uzyskać tylko w jednym przypadku. Gdy ukończy 16 lat i za zgodą sądu poślubi pełnoletniego partnera. To absurdalne rozwiązanie, bo dziewczyna, by zachować dziecko, wychodzi za mąż za tego swojego króla osiedla, który oczywiście pije, a niedługo potem zaczyna bić. Albo związek się rozpada, albo powtarza się błędne koło patologii. Na dramat przypadkowego macierzyństwa nakłada się dramat przypadkowego małżeństwa. Jeśli dziecko trafiło do domu dziecka albo rodziny zastępczej, dziewczyna może po ukończeniu 18 lat starać się je odzyskać. Karolina bardzo czeka na ten moment. Odwiedza swojego synka w domu dziecka w każdy weekend. Kiedy musi wyjść, płaczą oboje. Ale ona i tak ma szczęście, bo dom dziecka jest blisko jej placówki. Czasem dziewczyny dzieli od ich dziecka kilkaset kilometrów. Jak w tej sytuacji podtrzymać relację? Z dwulatkiem nie da się tego zrobić na Skypie czy przez telefon. Takie zawieszone w czasie macierzyństwo rzadko kończy się happy endem. Nikoli się udało, ale ona ma skarb – normalną, niepijącą mamę, która mogła zostać rodziną zastępczą. Pierwsze słowo, jakie wypowiedział jej synek, to nie było „mama”, tylko „baba”, i to bolało, ale przynajmniej miała z nim w miarę stały kontakt. Bywa, że rodziny zastępcze niechętnie patrzą na mamy z poprawczaka i utrudniają, jak mogą. Nikola znalazła stałą pracę jeszcze w czasie pobytu w zakładzie poprawczym. Próbowała podtrzymać związek ze swoim królem osiedla. Wiedziała, że pije. Pił od samego początku, ale kiedy pierwszy raz ją uderzył, przerwała to natychmiast. Za dobrze pamiętała swoje dzieciństwo i swojego tatę, który próbował poderżnąć mamie gardło nożem, a ona – pięcioletnia – błagała go, by tego nie robił. Z poprawczaka puścili Nikolę w październiku ubiegłego roku. W pracy awansowała z kasjerki na kierowniczkę sklepu. Asystentka rodzinna pomogła jej załatwić malutkie socjalne mieszkanie. Wreszcie po wielu kontrolach i korowodach sądowych udało się jej odzyskać synka. Od kwietnia mieszkają razem. Niepowroty, powroty Gdy zapada decyzja, że ciężarna nastolatka zostaje zwolniona, kluczowe jest pytanie: dokąd? Do patologii, w której wyrosła, by dziecko powtórzyło jej historię? Inne wyjście to dom dziecka, w którym nastoletnia matka może przebywać razem z dzieckiem, ale takich miejsc jest bardzo mało. Albo rodzina zastępcza, wyspecjalizowana w pracy z młodocianymi matkami z dziećmi, ale takich miejsc jest jeszcze mniej. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to dom samotnej matki, a to scenariusz fatalny. „To było najgorsze miejsce na ziemi. Syf! Kompletne dno. Wokół same dorosłe kobiety z bandą wrzeszczących bachorów, wyklinające na cały świat” – wspomina Magda, która urodziła w wieku lat 14. Domy samotnej matki często prowadzone są przez zakonnice. Dziewczyny nie potrafią dostosować się do panujących tam zasad, buntują się, znów włącza się im agresja. Zdarza się, że wyładowują ją na dziecku. Domy samotnych matek nie są przygotowane do pracy z nieletnimi, nie mają dla nich żadnych programów, które przygotowywałyby do macierzyństwa. – To absurdalne rozwiązanie, bo zwalniając dziewczynę w takie miejsce, przerywa się resocjalizację. I to w momencie, gdy wymaga ona szczególnego wsparcia i szczególnie ciężkiej pracy – twierdzi Agnieszka Sikora. – Dla dorosłej kobiety pierwsze dziecko to sytuacja nowa i trudna, a co dopiero dla nastolatki, która zazwyczaj ma problemy z emocjami i spędziła ostatnie lata w izolacji. One czasem nie bardzo wiedzą, jak zrobić zakupy, a co dopiero załatwić jakąś sprawę w urzędzie czy u lekarza. Romuald Sadowski po raz pierwszy zdecydował się przekroczyć granicę prawa 20 lat temu, gdy jedna z jego podopiecznych z Falenicy, Aneta, zaszła w ciążę. Nie skończyła jeszcze szkoły, nie miała dokąd pójść. Przygotował jej oddzielny pokój, gdzie zamieszkała razem z dzieckiem. Absolutnie nie powinien tego robić. Przepisy są bezwzględne i jednoznaczne: nieletnia nie ma prawa przebywać w placówce resocjalizacyjnej razem z dzieckiem. Miał świadomość, że gdyby zdarzył się jakiś wypadek, prokurator nie miałby dla niego litości. Ale był głęboko przekonany, że to, co robi, ma sens. – Aneta mogła spokojnie kończyć szkołę, bo gdy była na lekcjach, dzieckiem zajmowały się pielęgniarka, wychowawczyni albo co bardziej przytomne koleżanki. Psycholog obecny 24 godziny na dobę, więc można było cały czas pracować z nią wychowawczo. Wydawało się, że ma świetny kontakt z dzieckiem. Same korzyści – wymienia. – A dla tych moich głupciów patrzenie, ile wysiłku wymaga wychowanie małego dziecka, to była najlepsza lekcja wychowawcza, lepsza niż jakikolwiek film czy prelekcja. Idylla trwała 9 miesięcy. Któregoś dnia Aneta wyszła na przepustkę i nie wróciła. Wyjechała za granicę. Jej synek został skierowany do natychmiastowej adopcji. Romualda Sadowskiego to nie zraziło. Wie, że do tych dziewczyn trzeba mieć świętą cierpliwość, że one jeszcze wiele razy się potkną, zanim wyjdą na prostą. Dziewczyny mówią na niego Papcio. Nawet te, które już zakończyły karę, wiedzą, że zawsze mogą zadzwonić: „Papciu ratuj”. Tak jak Magda, którą teściowa w pijanym widzie wywaliła z dzieckiem na ulicę. To był kwiecień, zimno jak cholera. Wylądowały z córeczką w jakiejś komórce, bez łóżka, bez koca, bez grosza przy duszy. Strażnik po nie pojechał. Przeczekały najgorszy czas w Falenicy. – To dziewczyny, które nie mają rodzinnego domu. Ich domem jest poprawczak i póki ja tu będę dyrektorem, drzwi dla nich i ich dzieci będą otwarte – deklaruje. Trudne dziewczyny Każda z tych spraw jest trudna, bo to są trudne dziewczyny. Ale nie wolno od początku pozbawiać ich szans. A dziś tak to wygląda. Gdy zajdą w ciążę, słyszą od wszystkich: nie dasz rady, odpuść sobie, w rodzinie adopcyjnej dziecku będzie lepiej. Rodzinne ośrodki diagnostyczno-konsultacyjne, widząc dziewczynę z poprawczaka, wystawiają sztampową opinię: „nieletnia nie posiada koniecznych zasobów do pełnienia roli matki”. – Dla nich odebranie dziecka jest jak niezrozumiała kara – przekonuje Agnieszka Sikora. – Zostają po tym rozbite, rozchwiane emocjonalnie. Świat dorosłych widzą jako wrogi i niesprawiedliwy. Oczywiście każdemu przypadkowi trzeba się przyglądać, by nie przegapić momentu, gdy dobro dziecka może być zagrożone, ale nie skreślajmy tych dziewczyn na starcie. Dwa lata temu fundacja Po Drugie we współpracy z Wyższą Szkołą Nauk Społecznych Pedagogium opracowała raport o sytuacji nieletnich ciężarnych i matek w placówkach resocjalizacyjnych. W jego rekomendacjach jest mowa o tym, że nie wolno tych dziewczyn traktować przedmiotowo, trzeba je wysłuchać, pomóc w dokonaniu świadomego wyboru, a nie automatycznie nakłaniać do adopcji. Jeśli się na nią zdecydują, powinny dostać wsparcie psychologiczne, bo mają poczucie, że zawiodły, tak jak zawiedli wcześniej ich rodzice. Dla tych, które chcą wychowywać swoje dzieci, powinny powstać specjalne oddziały lub placówki, które wesprą je w macierzyństwie i pomogą się usamodzielnić. Rok po ogłoszeniu raportu znowelizowana została ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, która wprowadziła zasadę nieoddzielania małoletnich matek przebywających w pieczy zastępczej od dziecka. Piecza zastępcza to domy dziecka albo rodziny zastępcze. Dla dziewczyn z poprawczaków wszystko zostało po staremu. *** PS Niedawno w gabinecie Romualda Sadowskiego zadzwonił telefon. Tym razem nie chodziło o „Papciu, ratuj”. To był Paweł, dorosły już syn Anety, tej, która jako pierwsza zamieszkała w Falenicy z dzieckiem, a po jej ucieczce oddany do adopcji. Chciał, żeby mu pomóc w nawiązaniu kontaktu z biologiczną matką. Sadowski wysłał list na adres jej rodziny: „Syn Cię szuka”. Aneta oddzwoniła. Mieszka w Anglii, ma męża i trójkę dzieci, które byłyby szczęśliwe, gdyby mogły poznać brata. Ona też byłaby szczęśliwa, gdyby mogła go zobaczyć. Spotkali się w Warszawie. Paweł się bał, jak to wszystko wypadnie, ale potem zadzwonił do dyrektora Sadowskiego i powiedział: Dziękuję, dziś mam dwie matki. Niektóre imiona zostały zmienione. W holu kina „Światowid” od poniedziałku znajduje się telefon, którego nie spotka się nigdzie indziej. Nie służy on do prowadzenia rozmów, tylko do odsłuchiwania prawdziwych historii osób, które doświadczyły przemocy. W słuchawce telefonu można usłyszeć osobiste przeżycia Hani, Zofii, Magdy, Mariusza, Mariana, Krystiana, Marka, Marianny i Anny. To inicjatywa w ramach działań „Jesteś świadkiem przemocy? Reaguj!”, mająca na celu uwrażliwienie społeczeństwa na zjawisko przemocy w czarnkowskie kino zachęcamy do zapoznania się z ofertą punktu informacyjnego poświęconego zjawisku jakim jest przemoc w rodzinie. Są tam nie tylko materiały edukacyjne, które można zabrać ze sobą i poczytać w wolnej chwili, ale stoi również nietypowa budka telefoniczna. Nietypowa, bo po podniesieniu słuchawki telefonu można w niej usłyszeć, aż dziewięć bardzo osobistych i trudnych historii osób, które doświadczyły przemocy. Z dwiema z nich można zapoznać się poniżej. To historie Magdy i Mariana. Być może wydadzą się one znajome i okażą się impulsem w podjęciu decyzji o zgłaszaniu tego typu zdarzeń odpowiednim instytucjom. To nic nie kosztuje, a może uratować czyjeś życie. Jeśli jesteś świadkiem przemocy – reaguj! To Twój społeczny Mam 12 lat i chodzę do szóstej klasy szkoły podstawowej. Nie wiem co mam zrobić, chociaż wydawać by się mogło, że internet i informacje są na wyciągnięcie ręki, ale nie w moim przypadku. Nie mogę korzystać z internetu, z telefonu i komputera, bo partner mojej mamy, a mój ojczym zaraz by się darł i wrzeszczał na nas to znaczy na mnie, mamę i mojego czteroletniego brata. Mój prawdziwy ojciec rozszedł się z mamą, gdy miałam trzy lata, babcia bardzo nam pomagała, ale kiedy zmarła było źle z pieniędzmi i mama pracowała na dwa etaty. W jednej pracy, tam gdzie sprzątała w takim biurowcu, poznała mojego ojczyma no i od kilku lat mieszkamy razem. Od początku mnie nie lubił, przeszkadzałam mu we wszystkim, nie pamiętam żeby mnie kiedyś przytulił czy pochwalił. Zawsze wszystko robiłam źle, wyzywa mnie od debila, kretyna i nieuka, mówi, że skończę na ulicy jak on nie będzie mnie wychowywał twardą ręką. Kiedyś tylko mnie wyzywał i to nie było takie straszne jak to co teraz robi. Mama próbuje mnie bronić, ale wtedy jest jeszcze gorzej raz nawet mamę uderzył w twarz. Ostatnio mam problemy z koncentracją, boję się wracać do domu, bo dwa razy dostałam jedynkę, a ojczym za karę budził mnie w nocy i kazał mi stać z uniesionymi rękoma, jak już nie mogłam, to bił mnie takim kijem po końcówkach palców – mama była wtedy na nocce w pracy. Kiedy już nie miałam siły, to kazał mi klęczeć w narożniku pokoju na poduszce wypełnionej kulkami – mówił, że to groch. To był straszny ból. Jak zaczęłam płakać to wyzywał mnie od najgorszych i powiedział, że za to, że się drę to zobaczę. Przyniósł pogrzebacz od kominka i zaczął mnie bić po pupie i plecach. Rano nie mogłam wstać i bałam się iść do szkoły bo ojczym powiedział, że jak ktoś w szkole albo mama się dowie, to dopiero mnie zleje. Powiedział też, że jak będę chciała naskarżyć mamie, to on jej powie coś takiego, że wyląduje w poprawczaku albo domu dziecka. Nie wiem co mam Całe swoje życie poświęciłem rodzinie. Z żoną było nam bardzo dobrze, przeżyliśmy ze sobą ponad 50 lat, w szczęściu i czasami w biedzie, ale razem. Wspólnie wychowaliśmy córkę, którą wykształciliśmy i teraz córka dobrze zarabia, pomaga innym i jest kimś. Kiedy żona umarła, moje życie się skończyło, podupadłem mocno na zdrowiu, chyba wpadłem w depresję, dostałem rok temu udaru, całe szczęście lekkiego, mam trochę rękę niesprawną i nogą powłóczę. Przez to córka wzięła mnie do siebie, ma z zięciem duży dom, więc powiedziała, że moje mieszkanie się wynajmie, a ja będę miał na miejscu dobrą opiekę i rehabilitację, no i w podawaniu leków pomoże, a najważniejsze, że nie będę sam. Mówi się, że starych drzew się nie przesadza i coś w tym jest, bo zacząłem być ciężarem dla córki, ciągle mnie wyzywa od starucha śmierdzącego, że nic nie potrafię zrobić, że łażę, jak pokraka. Zabiera mi rentę, bo mówi, że leki drogie, a ja jestem na specjalnej diecie, a to też kosztuje. Tydzień temu zaczęła mówić, że muszę przepisać mieszkanie w testamencie, bo jak umrę, to może być kłopot. Jak do domu ostatnio przyszła pani doktor, bo byłem zaziębiony, to córka była zupełnie inna, miła, opiekuńcza cały czas przy mnie, pewnie bała się, że coś powiem, ale ja bym coś złego na swoje dziecko powiedział? Wtedy myślałem, że nigdy, ale to co córka zrobiła dwa dni temu mnie przeraziło. Najpierw okazało się, że zjadłem śliwki i nie zdążyłem do ubikacji, córka przybiegła kazała mi posprzątać, ale jak ja tą jedną ręką? Przecież nie mogłem sobie poradzić. Wtedy córka sprzątając bił mnie po głowie i strasznie wyzywała. Kiedy się popłakałem i prosiłem, żeby tak nie robiła, było jeszcze gorzej. Jak zięć wrócił z pracy to nic nie mówiłem, bałem się że albo będzie się śmiał, albo c córką się pokłóci. Wczoraj chciałem wyjść trochę na spacer, o lasce albo z córką pod rękę kości rozprostować. Ci się działo, córka wyzywała, popychała mnie, śmiała się, że gdzie ja chcę iść jak ja ledwo stoję, że się wywrócę i dopiero będzie, że chyba mnie odda do domu starców, a jedynie co ją trzyma że jeszcze tego nie zrobiła to moja renta. Widzę, że jestem dla córki ciężarem i boję się Profilaktyki Społecznej Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w ofertyMateriały promocyjne partnera zapytał(a) o 16:37 Czy w poprawczaku można mieć swoje rzeczy ? np: laptop z internetem? telefon komórkowy? można przynieść tam takie rzeczy? można tam mieć? nie jest zabronione? np: rodzice przywieźli dziecku laptop z netem czy opiekunowie mogą go zabrać i dawać mu tylko za dobre sprawowanie ? czy może on mieć go cały czas ! idzie do pokoju i ma gdzieś go schowanego ! jak to tam jest ? no a telefon? przecież może go gdzieś schować? gdzieś nie wiem. no do kieszeni nie bede go chyba przeszukiwać ; / to raczej tylko telefon ; / Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2012-01-20 18:22:19 Odpowiedzi Julka!. odpowiedział(a) o 16:38 Mindii. odpowiedział(a) o 16:38 Nie można mieć swoich rzeczy, bo on tam siedzi za karę, a nie w nagrodę. A jeśli ktoś ma to opiekunowie mogą go zabrać ( i oddają rodzicom). Uważasz, że ktoś się myli? lub

czy w poprawczaku można mieć telefon